Od dawna chciałem pojechać do Burgundii. Do Dijon z Paryża jest ciut ponad 300 km czyli bliżej niż z rodzinnego Wrocławia w ukochane Tatry. Zaopatrzyłem sie w topo całego regionu i przeszukałem internet. Wyszło że najciekawsze rejony to Fixin w okolicach Dijon i Cormot koło Beaune. Udało się zaliczyć oba, w dwa kolejne weekendy.
Fixin

Do dyspozycji jest tu 250 dróg od 3a do 8c. Skały mają od 5 do 35m wysokości w wystawie południowej. Dojście jest ciekawe bo od góry. Kierujemy się na rue de L’Hermitage w wiosce Fixin, kiedy skończy się asfalt czeka nas podjazd około 5-7 min po szutrowej, momentami nierównej drodze do małego parkingu – Parking du Plateau. Nic czemu nie sprostał by zwykły samochod przy zachowaniu odpowiedniej ostrożności. Mi osobiście kojarzyło sie to z podjazdem do schroniska Szwajcarka w Sokolikach. Z parkingu ścieżka prowadzi nas na szczyt urwiska skąd mamy piękny widok na burgundzkie winnice.

Sa dwa zejścia. Dobrze miec buty podejściowe bo bywa stromo i kamieniście. Numeracja w moim topo nie jest łatwa do zrozumienia i dużo kręciliśmy się pod ścianami żeby zrozumieć gdzie w ogóle jesteśmy. Ścieżki są wąskie i zalesione wiec nie ma specjalnie odejścia żeby spojrzeć na całość ściany. Wspinamy się w wapieniu i Fixin jest ofiara swojej bliskości do Dijon. Łatwe drogi potrafią byc mocno wyślizgane i wydają się dużo trudniejsze niż ich oficjalne wyceny.

Czasem cos się tez urwie i ja sam podłamałem się mecząc się długo i bezskutecznie z przewieszka na L’Arete de Ła Dalle 6a+ dopóki jakiś lokalny wspinacz nie uświadomił mi że kluczowy chwyt odpadł już jakiś czas temu. Plusem konfiguracji terenu jest to ze można łatwo zawiesić wędkę podchodząc do łańcucha od gory. W doborze dróg ogrniadczała nas też krótka 50m linia.
Spaliśmy na kempingu Relais des Hautes-Côtes mieszczącym sie na płaskim szczycie 500mnpm z widokiem na okoliczne pagórki i pola. Jest nawet basen i jest calkiem niedrogo.

Wieczór spędziliśmy na kempingowym punkcie widokowym z rozległym siedziskiem racząc się lokalnymi winami. Na koniec, prawie o atak serca przyprawiło nas wycie baranów które podkradły się niepostrzeżenie pod ogrodzenie żeby nas nastraszyć.

Cormot
Nie bylo go w pierwotnym planie. Mieliśmy duży niedosyt po Fixin i chcieliśmy go nadal eksplorować. Plany pokrzyżowała pogoda. Gdy dotarliśmy w sobote rano do Dijon, było świeżo po deszczu. Dijon już zwiedzaliśmy wiec alternatywą były degustacje wina. W internecie znalazłem dwie miejscówki obie na poludnie od Dijon, w okolicach Beaune. Zmiana planów dzisiaj wino, a jutro i pojutrze Cormot. Okazało się to całkiem dobrym pomysłem bo Cormot spodobało nam sie bardziej niz Fixin. Jest tam 280 dróg w skalach do 35 metrowej wysokości i wycenach 3c do 9a. Skała to również wapienie a więc świat pęknięć, krawądek i warstw.

Dojazd jest mniej wyboisty, a pod samymi skałami jest sporo miejsca żeby wygodnie się przemieszczać, ba nawet zrobić grupowy piknik, czy zostawić bezpiecznie dzieci. Jest też dużo więcej ludzi niż w Fixin i pierwszego dnia nie znaleźliśmy już miejsca na parkingu, ale nieco niżej zaparkowaliśmy przy drodze w lesie. No ale to byla niedziela. W poniedzialek było już całkiem spokojnie. Nauczeni doświadczeniem z Fixin uzupełniliśmy sprzęt o 70 m linę Antidote 10.2 mm od mojej ulubionej firmy Beal. Wyszedłem z założenia ze waga nie gra roli i bedziemy jej używać wyłącznie w skalach gdzie podjeżdżamy i tak samochodem, a zwiększona grubość sprawi, że Sandra poczuje pewniej asekurując, choć i tak wcześniej dawała radę na cienkiej lodowcowej linie. Jak już mówimy o technice to wspinamy sie z OHM II bo mamy spora różnice wagi, i ten sprytny przyrząd dziala cuda.

Cormot dzieli sie na rejony „Cormot”, „Gateau”, „Baderne” i „Reserve” te dwa ostatnie nazywane wspólnie „Falaise au bout du monde” (czyli Skala na koncu świata) są od 1 grudnia do 15 lipca zamknięte dla wspinania z uwagi na gniazdowanie ptaków. My zdążyliśmy zwiedzić „tylko” Cormot.

Drogi są długie i bardzo przyjemne. Mi najbardziej podobała się lini „Le Facteur” za 6a i polecana w rejonie „Kim” 6a. Ta ostatnia kosztowała mnie pokrwawione palce, ale było warto. Z łatwiejszych propozycji długa i przyjemna „l’Ecole” 5b którą przypadkiem zakończyliśmy jakimś wariantem wyjściowym za 6a. Polecałbym też „la Cle” 5c+ która leży na uboczu i przy tłoku jest z reguły wolna, plus ma ciekawy fragment za odstrzelonym blokiem.

Cormot to zostawiło u nas jeszcze większe poczucie niedosytu niż Fixin i na pewno tam jeszcze wrócimy.
Spaliśmy na Camping de Santenay u stóp zamku gdzie degustowaliśmy wspaniałe burgundzkie wina.
Oba wyjazdy były też testem mojej nowej uprzęży. Teoretyczny żywot mojej starej…. dobiegł po 10 latach końca i zaszalałem fundując sobie nową ultralekką Petzl Whisper. Jak na razie jest bardzo pozytywnie zaskoczony, że tak minimalistyczna uprząż może być tak wygodna. W lecie przetestują ją w Tatrach i może coś więcej o niej napisze. Jedno co wiem to że po Cormot postanowiła zmienić nazwę, mam nadzieję że to będzie doby znak ;).
